JESIEŃ W KOLORZE SYROPU KLONOWEGO

 


Czerwiec, słońce, 25°C, urlop w Roztoczańskim Parku Narodowym. Jaka jest idealna książka na tę okoliczność? No na przykład "Jesień w kolorze syropu klonowego".🍯 Dlaczego by nie? Słodkie rzeczy zawsze są w modzie.😉

Jako że całą sobą jestem #teamlato , jesieniarski klimat toleruję tylko w książkach. A tytuł tej powieści obiecuje jesienną magię: wełniane swetry, wieczory przy kominku, szarlotki na ciepło i dyniowe latte. I czytało mi się tę jesienną otoczkę całkiem przyjemnie.

Historia, która przeczytałam, była do bólu banalna i przewidywalna. Jednak - umówmy się - nie wymagałam odkrywczości. Dla mnie powieść obyczajowa ma bawić, ma dawać rozrywkę i pozwolić zapomnieć o codzienności. I to jej się udało, mimo wad (powód wyjazdu do Kanady bardzo - moim zdaniem - naciągany, a temat książki Jonathana potraktowany "po łebkach"). Na urlop (lub ostatecznie te nieszczęsne jesienne wieczory) - czemu nie.

Najlepszą recenzją niech będzie fakt, że zabrałam z domu tylko tę książkę - z myślą, że i tak nie przeczytam więcej - a jeszcze przed dojazdem do Zamościa zamknęłam ostatnią stronę powieści.

Komentarze

Popularne posty