DŁUGIE BESKIDZKIE NOCE




Jestem - jak Jaśmina - WWO, więc może dlatego po wchłonięciu tej historii nie mogę spać, tylko miotam się teraz w łóżku (jest 2 w nocy). Polubiłam Jaśminę i bardzo jej współczuję...No i nie rozumiem. Wydaje mi się, że raczej jestem osobą tolerancyjną. Ale teraz jestem zdruzgotana, roztrzęsiona, wstrząśnięta i zła. Jak ON mógł zrobić TO i później żyć tak po prostu, dalej, jak gdyby nigdy nic?!

Na początku myślałam, że to będzie lekka obyczajowa historia, taka do relaksu, jak lubię najbardziej. Że będą piękne opisy przyrody (i były!). Gdy pojawiła się Maria, obstawiałam, że w dużej mierze na jej postaci będzie się opierała fabuła, że stanie się taką dobrą, może trochę magiczną, dobrą wróżką. Gdy pojawił się Alek, spodziewałam się najzwyklejszego romansu. (Alek wzruszał mnie niesamowicie prawie każdym zdaniem.) A później już nie umiałam się obronić przed ciosami, które nadchodziły raz z lewej, raz z prawej strony. Dostałam potężny ładunek emocjonalny. Trochę przygniatający, a trochę uwalniający, dający do myślenia. I praktyka wdzięczności, którą (z różnym skutkiem) staram się żyć. Bardzo wiele dostałam w tej historii od autorki, za co dziękuję.

Uważam, że to bardzo dobra książka, naprawdę. Więc zamiast tracić czas na czytanie tego, co tu piszę, sięgnijcie po "Długie beskidzkie noce"!

Komentarze

Popularne posty