Przeznaczeni
Katarzynę Grocholę kupuję w ciemno! Bez czytania opisu na okładce, prologu, opinii o książce. Nigdy mnie nie zawiodła. Ekhm, aż do teraz.
„Przeznaczeni” to nie była książka dla mnie. Po kilkunastu stronach zorientowałam się, że chyba już kiedyś próbowałam to czytać i uznałam wtedy, że to nie ma sensu. Po kilkudziesięciu stronach coś zaczęło się dziać. Po kilkuset – byłam ciekawa, co dalej. A później… czar prysł i chyba z tydzień męczyłam ostatnie strony, żeby z czystym sumieniem móc się wypowiadać na temat tej książki.
Bohaterowie „Przeznaczonych” nie za bardzo wzbudzili we mnie sympatię. Jakoś żadnego z nich nie polubiłam na tyle, żeby nie móc spać po nocach i czytać, czytać, czytać. Według mnie było ich za dużo, każdy z nich był w sumie taki mdły, nijaki, a niektórzy byli na tyle wkurzający, że przelatywałam tylko wzrokiem po ich wątkach.
I tak jakoś sprzeczne wydawały mi się niektóre sprawy. Czy naprawdę są takie przyjaciółki, które są na dobre, a jeszcze bardziej są na złe, zawsze stoją murem, ale jednocześnie gardzą tobą, twoimi wyborami i przez całe życie się z tym kryją? Czy naprawdę można bez żadnego zastanowienia oddać dużo nieswoich pieniędzy przypadkowo poznanemu facetowi, i to poznanemu na grupie dla uzależnionych? Czy naprawdę można obrazić się na przeszłość? Wiele spraw w tej książce wydało mi się być wręcz absurdalnymi.
I nawet styl pisania nie jest tym, który przed laty pokochałam.
Odniosłam wrażenie, że jakoś tak wszystkiego za dużo jest w tej historii, chyba nawet trochę mnie przytłoczyła (i to nie tylko z uwagi na pół tysiąca stron). Tak naprawdę wyjaśnienie, dlaczego „Przeznaczeni” byli przeznaczeni, odbyło się na dwóch ostatnich stronach. Jak dla mnie trochę „po łebkach”.
Od skończenia lektury minęło kilka dobrych dni, ale nadal nie za bardzo wiem, jak ocenić tę książkę. Nie jest chyba ona aż tak zła. Ale, mając w pamięci wszystkie inne książki Katarzyny Grocholi, chyba po prostu podniosłam jej w swojej skali bardzo wysoko poprzeczkę. Nie jest to chyba do końca sprawiedliwe, ale nic nie poradzę na to, że nie czuję się usatysfakcjonowana przeczytanym tekstem. Nie czuję się zaskoczona, nie czuję się oczarowana, nie czuję się zmiażdżona. Czuję się nijako.



Komentarze
Prześlij komentarz